kim nie chcę być
Już kiedyś sobie o tym myślałam. Jaki bym chciała mieć związek, jakich przyjaciół, jak powinno wyglądać moje wymarzone życie?!
29 lis 2025 19:09
Już kiedyś sobie o tym myślałam. Jaki bym chciała mieć związek, jakich przyjaciół, jak powinno wyglądać moje wymarzone życie?!
27 paź 2025 22:56
Tutaj poświęcę trochę uwagi dla TYCH momentów. Dla tych, które pozostają w pamięci, no po prostu takie pleasure moments, dla których się żyje. Nie jestem w stanie weny ale mocno dzisiaj myślałam o tym temacie. Zobaczymy jak mnie poniesie i co spontanicznie przyjdzie mi do głowy. Zapraszam Cię do mojego świata momentu. Best feeling ever. Numeracja nie ma znaczenia, totalnie losowo, no chyba, że podświadomie.
18 paź 2025 23:26
Nie bez powodu taki tytuł. Rosnę, totalnie jak dziecko. Bo to jest mój czas i pozostał mi miesiąc do narodzin. Jestem już prawie gotowa - silna. Cały czas rosnę. Nie bez powodu jesień to taki trochę mój czas, no a czyj jak nie mój? Skoro wtedy właśnie obchodzę swoje urodziny. W sam środek jesieni. Czym ja jestem jak nie tą porą roku, kochani. Jakiś ten czas trochę inny w tym roku. Taki pełen deszczu, chmur, mżawki. Ale naprawdę jest coś w tym, takiego pięknego. Ja się tutaj odnajduję, jest mi lepiej niż w ostatnim czasie. Szukam takiego spokoju. A jak już jestem przy porach roku to mam kilka swoich ulubionych momentów ze swojego życia. Które właśnie są mocno związane z porami roku. Najfajniejsza była zima 2021 - akurat ją na ten moment pamiętam najbardziej. Po Covidzie, taka piękna, zadbana mroźna. Zgubiłam wtedy telefon jak jechałam na desce w lesie. Byłam na przepięknym spacerze w górach Sowich. Moment jak wpadłam w zaspę też pamiętam. No cóż, może dlatego tak to czule wspominam? Zgadnij. Najfajniejsze lato było chyba w 2016 roku, albo 2015, w każdym razie było to lato przed moimi 18 urodzinami. Byłam na hip hop kempie, odwiedziłam Włochy i spędziłam połowę lata na wsi. Więcej grzechów nie pamiętam. A sorry jeszcze Mielno i spotkanie Popka pod jakimś klubem - serio (xd). Prawda jest taka, że to w sumie nie istotne - chodziło tylko o to, że to były moje ostatnie wakacje jako 17-latka i tak bardzo chciałam, żeby to było piękne. No i było. Cudowną jesień przeżyłam dokładnie 4 lata temu. Co rok wracam do pięknych zdjęć i filmików, chłodnych poranków, rosy, ciepła na skórze w ciągu dnia, podróży pociągiem, zimnej wodzie w morzu i w strumyku, jazdach na koniu. Było cudnie i zakochałam się też - cała. Problem jedynie mam z wiosną, pewnie jakbym pomyślała, to coś by się znalazło ale skoro jak do tej pory, mój umysł nie podsunął mi pomysłu, to znaczy, że TA wiosna jeszcze przyjdzie. Także czekam, i tak myślę sobie... Co przyniesiesz?
12 paź 2025 21:21
Mam wielką ochotę coś tutaj zacytować. Dla mnie ten tekst jest przepiękny
12 paź 2025 21:20
To jest mega ciekawe ale właśnie dlatego uwielbiam życie i ten piękny stan kiedy mam motyle w brzuchu i jestem po prostu czule zakochana. A tak się składa, że pałam miłością - niezmienną, stabilną, przepiękną. A tym szczęściarzem jest moment - ruch, czucie, nostalgia. I fajny czas. I naprawdę nie wiem jak opisać niektóre momenty szczęścia ale jestem z nich zakochana. I to mi daje tyle siły. Ale na całe szczęście pamiętam pierwszy raz. Jak miałam 13 lat, po prostu szłam z basenu, była piękna pogoda, a słońce no tak czule, delikatnie ocieplało moją twarz. Nie wiem co się wtedy stało ale zakochałam się. Za kochałam się w świetle, w wietrze i w mojej lekko mokrej skórze. Dziś mam motyle w brzuchu na myśl o wieczornym biegu po parku, o jesiennej mżawce, całych mokrych włosach i bolących udach. Miałam przepiękny weekend. I za to chcę sobie podziękować, za to, że umiem się zakochać. A korzystając z okazji, że już tutaj jestem to chcę też sobie podziękować, za to jaką byłam nastolatką. Wzięło mnie jakiś czas temu na wspomnienia. I naprawdę, z całego serca przytulam się i uwielbiam za to jaką byłam osobą. Oczywiście nadal nią jestem ale chodzi mi o wiek nastoletni, który jest ciężki. A ja byłam taka sprawiedliwa, zawsze wierna, bezinteresowna. A co uwielbiam w sobie najbardziej to nieocenianie ludzi. Ja zawsze kolegowałam się z tak różnymi ludźmi o matkoooo. Każdy z innej parafii - ale dla mnie to nie miało znaczenia, żadnego. Ja musiałam (muszę) czuć, że po prostu czuję sympatię do kogoś, wtedy już nie jest istotne kim jesteś, co robisz, jak wyglądasz - masz moje serce.
3 paź 2025 06:01
Chcę zostawić tutaj kilka spraw z tego lata. Mamy jesień i jeżeli mam być szczera to nie tęsknię. Ja w lato dziczeję. Czas i pogodę zawsze wykorzystuję na 200%, więc na jesień mogę "odpocząć".
2 paź 2025 21:25
Naprawdę miałam wenę, ale wyobraź sobie, że już ją lekko straciłam. Bo trzeba było tę stronę przygotować, bo w sumie zjadłam i miałam oglądać Zmierzch. No ale obiecałam sobie to i serio chciałam - więc jestem. To pierwszy wpis, dlatego tylko wspomnę, że ten blog ma charakter pamiętnika - będę pisać słowem tzw. mówionym. Mogą być błędy gramatyczne, językowe. Będzie ich dużo. Ale to nie o tym. To jest miejsce dla mnie, bo czuję, że tego potrzebuję - w jakiś sposób się uzewnętrznić. Ale spokojnie, nic od razu ani w 100%. Kocham metaforę, a wymyślanie historii przed snem to moja pasja - zatem nigdy nie dowiesz się co tutaj jest prawdą, a co fikcją... Nic nie jest planowane. Piszę kiedy chcę i co chcę, tylko jak mnie natchnie. A bardzo chciałam to zrobić dzisiaj, bo czułam WSTRĘTNE (tak dokładnie!!) poczucie winy. Okropne emocje towarzyszące mi w momencie kiedy odpuszczam, pozwalam sobie. A chodzi o trening. W ostatnich kilku dniach nie mogłam iść na jakikolwiek trening (poniedziałek, wtorek, środa bez treningu). Dzisiaj miał być TEN dzień, ale dostałam okres. I sluchaj! Ja obiecałam sobie jakies 2-3 lata temu, że w pierwszy dzień choćby skały srały - ja odpoczywam. Tak dla siebie, daję luz. No i dałam siedzę na chacie, pad thai zjedzony, ZMIERZCH wleci zaraz dokończę. Ale te myśli... jezuuuuuu. Przez całą drogą PLUŁAM do siebie, że co ja odwalam. Ciężko mi nad tym panować i zmieniać kierunek myśli. Moja relacja ze skakaniem jest toksyczna. Naprawdę love-hate relationship. Wyobraź sobie dziedcko, które przeraźliwie o czymś marzy, a jednocześnie od razu spisuje się na straty. Tak to ja, która w wieku 8 lat stwierdziła, że jest za stara by trenować gimnastykę - i że z TEGO NIC NIE BĘDZIE. Świadomość tego blokuje mnie prawie każdego dnia - zapętlam się. Z jeden strony kocham skakać i jest to pasja mojego życia i największa miłość, z drugiej blokuję się, bo mam zakodowane, że JA SIĘ DO TEGO NIE NADAJĘ, przecież ja nie jestem dobra. Chcę nad sobą zapłakać i nad tym biednym dzieckiem, które tak myślało. A jak wiemy wewnętrzne dziecko nie śpi... a jak śpi, to chyba udaje. Czuję, że w wielu momentach blokuje mnie mój mental. Nie mogę się nauczyć rzeczy, bo jestem zblokowana, bo źle myślę. I TAK WIEM, że można zmienić myślenie, mózg jest plastyczny - ja serio jestem świadoma. Ale jest mi po prostu ciężko. I w tym momencie właśnie chcę nad sobą zapłakać. Tak po prostu przytulić tę małą dziewczynkę i jej powiedzieć, ze tonie prawda, bo tak właśnie bym przytuliła wszystkich swoich uczniów. I tak płaczę rzewnie pisząc to. I tak właśnie ma to wyglądać.Publikuję bez czytania.
Stwórz łatwo własną witrynę internetową z Webador